pierwsze wnioski po tygodniu mieszkania są takie, że warto było te 16 miesięcy z życia poświęcić dla takiego fajnego domu. Trudno jednak pozbyć się przyzwyczajeń z M3, którego dotychczas byliśmy właścicielami. Zajmujemy właściwie dwa pokoje, bo Minek kategorycznie śpi z Żonką, a ja, jak zwykle to tu, to tam. Dom okazał się bardzo duży, wygodny i przestronny, na wszystko jest miejsce i cały nasz dotychczasowy dobytek zmieścił się w garażu. Dostaliśmy pierwsze faktury i np. prądu od 20. lipca zużyliśmy za 190 zł plus oczywiście przesyłowe zmienne, stałe, prawo pierwszej nocy, lądowanie w Roswell, zniknięcie krzyża sprzed Pałacu - w sumie 346 zł. Gazu zużyliśmy 50,46 m3 za ile to nie wiem, ale coś koło 140 zł. W M3 czuliśmy się trochę jak w "Konopielce", wszyscy razem, a tu ja w części parterowo-południowo-wschodniej, Żonka w części poddaszowej a Minek najczęściej na schodach lub poza domem. Dobrze, ze mamy telefony komórkowe...
Cóż, na koniec małe opowiadanie:
dzisiaj rano wyjeżdżając do pracy wbiłem Panom, a właściwie panom od kostki i innych tarasów dwa patyki w ziemię. Jeden to kabel od internetu a drugi to przewód gazowy, informując ich oczywiście co te kołki oznaczają. Jadąc do pracy zobaczyłem dwa pogotowia gazowe jadące na sygnale i pomyślałem, że ktoś ma nie lada kłopot. Chyba nie muszę dalej pisać kto miał kłopot...
I w taki oto pogodny i optymistyczny sposób, zakończę ten wpis bo mi się włos na głowie jeży na myśl o... dużo by wymieniać. Pozdrawiam Czytających i Budujących się!!!