Przeprowadza się co prawda
w sobotę, ale w sobotę zepsuł się nowy piec firmy Vaillant i nie mieliśmy ciepłej wody. W niedzielę rano przyjechałem na budowę, tj. do domu i solidnie mu wlałem, bo jak mówią "...bicie nigdy nie zaszkodzi..." Zresetowałem "dziada" z dziesięć razy i ożył. W sobotę dzwoniłem nawet do tej CUDOWNEJ FIRMY VAILLANT, ale automat zapytał mnie czy dzwonisz z dolnośląskiego - naciśnij 1, opolskiego - naciśnij 2 itd. Paszli!!!
Przeprowadziliśmy się więc dzisiaj tj. 12 września 2010 roku i wpisu tego dokonuję przy pomocy właśnie skonfigurowanej sieci domowej, zabezpieczonej i zaszyfrowanej hasłami i protokołami, a Żonka "ochoczo" układa kuchnię. Minek poskakał, wykapał się w dużej wannie, a następnie zamknął się w garderobie - jutro likwiduję tam klucz. Poza tym czuję się jak pierwszego dnia na kolonii czyli nieswojo. Nie wiem jak działa podłogówka, kuchenki, zmywarka, okapy, lodówki i w ogóle nic. Pożyjemy - zobaczymy. I pomyśleć, że taras mamy prawie tej wielkości co mieszkanie, które musimy, zgodnie z aktem notarialnym, oddać nowym właścicielom do środy. Nic to, trzeba zapoznać się lepiej z "KOLONIĄ".