Część audio
do kina domowego dotarła dzisiaj - część szeroko pojętego video w przyszłym tygodniu. Siedzę sobie i słucham Herbiego Hancocka w DTS-ie i tak sobie myślę: ile jeszcze dzisiaj dam radę przesłuchać płyt zanim moje końcówki mocy się spalą.
Około 14tej wpadło dwóch wesołych tym razem Panów i się zaczęło. Przesuń szafę, odwróć strefę, obniż do 80 Hz, odwróć polaryzację nie wiem czego. Dobrze, że rozumiałem jak do mnie mówili - zrób kawę. Wyszli o 21tej, ale ja teraz stąd nie wyjdę do Świąt. Wymontuję klamki w oknach, wytnę klapkę w drzwiach przez które będę otrzymywał strawę. Myć się nie muszę - w końcu nasz Wielki Kazimierz cieszył się zdrowiem przez długie lata myjąc się dwa razy w roku a i zastał Polskę drewnianą a zostawił murowaną (nawet przysłowie zgodne z ogólną nutą blogu).
Jest bosko - nie wiedziałem, że Bicycle Queenu jest taki rozbudowany muzycznie.
Nie myślę o 400m2 kostki brukowej itd. tylko kiedy ten SuperSamiec aksamitek z Bolesławca od pakistańskich kawałów do nas przyjedzie bo to fajny CHŁOP.